Chiny – dlaczego tam teraz prowadzą wszystkie drogi

chiny wesele

Chiny – ogrom możliwości.

Dla wielu z nas Chińska Republika Ludowa to kraj taniej siły roboczej, gdzie ponad miliard trzysta milionów ludzi albo montuje plastikowe dziadostwo albo stoi po kolana w wodzie na plantacji ryżu. Tak było jeszcze jakiś czas temu, obecnie Chiny mają szansę stać się liderem w światowej gospodarce. Wraz ze wzrostem technologii i wydajności pensje chińskich pracowników rosną w ogromnym tempie. Za kilka lat zarobki pracowników w Chinach mają się zrównać z tymi w USA i Europie.

Chiny posiadają ogromną nadwyżkę w bilansie handlowym – masę pieniędzy z eksportu, których nie wydają na import. Dochodzą do tego środki, wycofywane z ogarniętych kryzysem rynków właśnie do wchodzących gospodarek. Chińskie rezerwy walutowe wynoszą ponad 3 bln dolarów. Z roku na rok te zapasy topnieją. Dlaczego? Chińczycy kupują na potęgę, z eksporterów stali się importerami. Ich bardzo chłonny i ciągle nienasycony rynek wchłonie prawie wszystko. Stąd zrozumiałe zainteresowanie europejskich i amerykańskich marek samochodów.

 

Kilka liczb:

  • 200 miast ma więcej niż 1 000 000 mieszkańców.
  • Milion milionerów mieszka w Chinach.
  • W 2012 roku sprzedano prawie 13 milionów samochodów, a tylko 8% populacji posiada samochody.

 

Nie trudno zatem zauważyć wielkie możliwości. Prawdziwe eldorado dla ledwo zipiących europejskich marek. Nasi rodzimi giganci rozpoczęli współpracę z chińskimi producentami, którzy do niedawna próbowali swoich sił u nas, z jakim skutkiem wszyscy wiemy. I tak BMW współpracuje z Brilliance, Mercedes-Benz z BYD -> tworzą wspólnie markę Denza, Citroen z PSA-Dongeng.

Nowocześni, młodzi Chińczycy potrzebują kosmicznych technologii w samochodzie. O ile dla nas Europejczyków samochód przeładowany elektroniką traci duszę i staje się sprzętem AGD to dla Chińczyków im więcej technologii tym lepiej i  to oni wymagają na producentach aby najnowsze rozwiązania znane z rynku tabletów czy smartphonów aplikować do samochodów. Pomagają im w tym rzesze młodych inżynierów, kształcących się na wielu chińskich uczelniach.

Złote czasy trwają i nic nie wskazuje na to aby miały się one wkrótce zakończyć. W 2012 BMW zwiększyło swoją sprzedaż o 40% w porównaniu z 2011 rokiem; kilka lat temu obserwowaliśmy ogromny wzrost popytu na supersamochody; Ferrari i Chiny pojawiały się razem w nagłówkach gazet prawie tak często jak reklamy tanich lichwiarskich kredytów. A zaczęło się tak:

Pierwsze Ferrari sprzedano w Chinach w 1993, jednak dopiero w 2004 roku rozpoczęła się sprzedaż przez joint venture 10 dealerów m.in. w Szanghaju, Pekinie, Shenzhen, Dalian, Chengdu i Nanjing.

Jeden z wcześniej wspomnianych nagłówków szczególnie utkwił mi w pamięci. Było to Ferrari 15,000 Red Miles Tour z 2005 roku. To była jedna z pierwszych, dziś dość często stosowanych przez producentów, wypraw, które są marketingowymi oraz logistycznymi majstersztykami. Takie wydarzenia podtrzymują napięcie w prasie przez dłuższy czas (znacznie dłużej niż podczas prezentacji), także z uwagi na to, że kierowcami są dziennikarze z całego świata, którzy wpływają na promocję na zagranicznych rynkach, jednak w tym przypadku głównym celem marketingu był rynek chiński. Od lokalnej gawiedzi po bogatych partyjnych aparatczyków, każdy mógł oglądać dwa 612 Scaglietti sunące przez chińskie prowincje. I o ile ci pierwsi mogli pozostawić je sobie tylko i  wyłącznie w pamięci, to ci drudzy zaczęli napędzać popyt na pojazdy z Maranello.

Efekt? W 2012 sprzedano ponad 700 samochodów z Cavallino Rampante na znaczku.